Od ponad pół roku, tj. od momentu zniesienia obowiązku uzyskiwania pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych, zainteresowanie nowym, uproszczonym rozwiązaniem – tzw. zgłoszeniem budowy – jest niewielkie. Świadczą o tym dane Głównego Urzędu Statystycznego. Wśród 87,6 tys. domów, na których realizację uzyskano formalną zgodę w 2015 r., zaledwie niewielką część stanowiły inwestycje realizowane na podstawie zgłoszenia zamiaru budowy.
Przeważająca większość przedsięwzięć zaplanowanych w ubiegłym roku będzie przygotowywana na starych zasadach. Na niechęć inwestorów do nowej formy uzyskiwania zgody na rozpoczęcie prac budowlanych zwrócił uwagę rzecznik Głównego Urzędu Statystycznego Artur Satora, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Przyczyną nikłego zainteresowania zgłoszeniami budowy jest określony termin weryfikacji projektu w zakresie dopuszczalnej odległości od sąsiednich obiektów i ewentualnej ingerencji w pozostałą zabudowę. Zgodnie z przepisami obowiązującymi od czerwca ubiegłego roku, urzędnicy mają 30 dni na sprawdzenie, czy założenia projektantów zgadzają się z kryteriami dopuszczalnej odległości budynków. W praktyce okazuje się, że ta procedura może trwać dłużej niż wydanie tradycyjnej decyzji o pozwoleniu na budowę.
Warto przypomnieć, że podczas prac sejmowych tego rodzaju przypadki przewidywał poseł PiS, obecny minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk.
Źródło: „Gazeta Wyborcza” | 2016-02-23
Mimo braku takiego obowiązku większość inwestorów indywidualnych stara się o pozwolenie na budowę domu, bo to bardziej im się opłaca.
powrót